Co wiem, a czego nie?

Pisanie z telefonu ma swoje ‚pros and cons’. Zdecydowanie do plusów zaliczę fakt, że absolutnie nikt nie gapi się podczas pisania, co często wyprowadza mnie z pisanego rytmu. Mogę pisać wszędzie, o dowolnej porze, w zasadzie mogę wszystko. Nie mogę za to pisać dużych objętościowo postów, bo po prostu jest to mordęga.

Wracam do swojego małego nałogu nie bez powodu. Myślałem, że wiem o tym, co się dzieje, co mam w głowie, czym są takie „rzeczy” jak prawda, kłamstwo, miłość, emocje. Myślałem. Bo teraz siedzę, słucham telewizora i siłlą rzeczy myślę. Najgorsza jest gonitwa myśli, ktoś zapije do ładnego pojęcia i powie, że wiąże się to z zaburzeniami psychicznymi. Nie czuję się chory.

Czuję się zagubiony. Potrzebuję w tej chwili ludzi. Bliskich mi ludzi, których różne spojrzenia pomogą mi podjąć odpowiednią decyzję. Potrzebuję też pisać. Kiedy słyszę pytanie „O czym myślisz” często odpowiadam, że nie wiem. Ale pisanie zdecydowanie pomaga mi w usystematyzowaniu mojego myślenia, więc chcąc czy nie chcąc muszę postawić na coś, co nazwę głęboką autoanalizą. Wiem w tej chwili niewiele – mój kręgosłup moralny został na miejscu i zdaję sobie sprawę ze swojej stabilności w zakresie emocji. Chociaż to drugie jest względne.

I czas to też pojęcie względne. Ale właśnie teraz jest potrzebny.

00:00

About rysiowski


Dodaj komentarz